Koniec kryzysu?

Podobno mamy kryzys. Nie mówię o tym unijnym, czy nawet ogólnoświatowym, ale naszym lokalnym – polskim. Piszę podobno, bo również podobno Polacy kupują coraz więcej i przy okazji coraz więcej produkują. I znów piszę podobno, bo mimo sporej wiedzy na temat tego jak to się liczy nie mam do tych obliczeń pełnego przekonania. No bo jak tu wiarygodnie policzyć te kwestie, skoro ceny różnych produktów zmieniają się w różny sposób zarówno licząc te ceny w złotych jak i euro, dolarach, frankach czy parytecie złota lub ropy. Jedyne co możemy powiedzieć, to tyle, że po uwzględnieniu różnych przeliczników inflacyjnych realne przychody z produkcji są wyższe, podobnie jak skłonność do wydawania pieniędzy. Czyli pojawia się pewien dysonans – niby mamy kryzys, a zachowujemy się jakby go nie było. Przyjmijmy jednak na chwilę, że kryzys jest.

Warren Buffett powiedział kiedyś, że na giełdzie nie powinno się kupować akcji, tylko przedsiębiorstwa. Dzięki temu nawet jeśli kupi się coś na tej giełdzie, to po jej zamknięciu (giełdy, nie firmy) mamy realne przedsiębiorstwo i możemy żyć z produktu, który ono wytwarza. Aby kupowanie tych realnych firm było możliwe trzeba analizować ich rzeczywistą wartość, a nie statystyki czy wskaźniki, które mogą mocno fałszować obraz sytuacji.

Podobnie jest z obecnym kryzysem. Nie powinno się na niego patrzeć przez pryzmat wskaźników finansowych czy giełdowej analizy technicznej bądź analizy portfelowej, ale przez realne zachowania firm. Oczywiście widać, że producenci czy dystrybutorzy dążą do maksymalnej minimalizacji kosztów, co jest pewną oznaką niepewności. Jednak zauważyłem pewną cechę u dostawców, która pojawiła się też w okresie poprzedniego wychodzenia z kryzysu. W czasie recesji poza zwalnianiem ludzi (co później okazało się niezbyt mądrym zachowaniem) ograniczali oni wszelkie wydatki marketingowe. Konferencje czy spotkania integracyjne w ciągu roku, a prezenty i kartki świąteczne przed końcem roku należały wtedy do rzadkości.

W tym roku dostałem od dostawców wyjątkowo dużo zaproszeń na różne konferencje, a tuż przed świętami dużo kartek z życzeniami czy prezentowych przesyłek z ciastkami oraz innymi miłymi przydasiami. Czyżby to była oznaka końca kryzysu?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Koniec kryzysu?

  1. Agnes pisze:

    Kryzys jest czy go nie ma ? Oto jest pytanie.
    Niewątpliwie jesteśmy nim zainfekowani, w końcu nie jesteśmy samotną wyspą.
    Na ile jednak się on rozwinie, czy wogóle się rozwinie zależy od wielu czynników np. odporności polskiej gospodarki czy stanu eurolandu. Czas pokaże.
    Póki co, bez względu na to, czy kryzys jest, będzie, czy już go nie ma, z niesmakiem daje się zauważyć zjawisko bezpardonowego wykorzystania „kryzysu” dla własnych celów przez np.
    niektórych polityków, finansistów czy przedsiebiorców
    Jak historia pokazuje na „kryzysie” niejeden zbił olbrzymi kapitał.

Dodaj komentarz