Królik doświadczalny

Kilka wpisów wcześniej zwracałem uwagę, że większość standardowych procesów firmowych można obsłużyć za pomocą różnych istniejących już programów komputerowych, dopasowując działania firmy do ich mocno konfigurowalnej funkcjonalności. W skrajnym przypadku można skorzystać z możliwości tak zwanej customizacji, czyli dostosowania ich funkcjonalności poprzez zmiany niektórych procedur specjalnie wyprowadzonych na zewnątrz programu bądź tak zwanych wtyczek czy skryptów udostępnianych użytkownikom końcowym. Bardzo rzadko zdarza się (znacznie rzadziej, niż się to wydaje osobom poszukującym oprogramowania do własnych firm), że nie da się obsłużyć firmy dostępnymi w Polsce programami komputerowymi i konieczne jest zlecenie napisania takiego programu, bądź poszukiwanie go za granicą.

Decyzja o tworzeniu programu komputerowego na zamówienie bądź poszukiwanie odpowiedniego produktu za granicą jest związana z długim czasem poszukiwania potencjalnego dostawcy i negocjacji, oczekiwaniem na powstanie bądź adaptację systemu, który będzie przy tym mieć wady wczesnego dzieciństwa (związane z powstawaniem produktu od zera bądź przystosowaniem rozwiązania zagranicznego do polskich warunków). Pewną wadą jest też konieczność stworzenia znacznie dokładniejszego opisu oczekiwań, niż w przypadku rozwiązania gotowego, gdyż nawet dla obszarów powszechnie znanych musimy stworzyć bardzo szczegółowe specyfikacje. Tak więc przypadek taki jest klasycznym działaniem, w którym sami na własną prośbę stajemy się królikiem doświadczalnym dla producenta bądź zagranicznego dostawcy.

Czy z tego faktu wynika, że sytuacja taka ma same wady? Nie tylko – posiada ona również wiele zalet. Podstawowa to oczywiście doprowadzenie do tego, że po skutecznym wdrożeniu stajemy się wiodącym reprezentantem branży, wyprzedzając konkurencję o nowe możliwości związane z posiadanym oprogramowaniem. Kolejna to szansa, że produkt zostanie uszyty dokładnie na naszą miarę i będzie dobrze dopasowany (przyznam, że trochę inaczej niż u krawca zamawiający musi się o to znacznie mocniej postarać). Ale najważniejsza zaleta jest taka, że decydując się na pozostanie królikiem doświadczalnym mamy szansę wejść w posiadanie systemu informatycznego wielokrotnie taniej, niż nasi konkurenci. Jak to możliwe, że skomplikowana, długotrwała praca będzie tańsza, niż standardowe wdrożenie? Otóż znacznie niższa cena (ale pod warunkiem, że ją sobie wynegocjujemy) wynika z tego, że dostawca musi wejść na rynek. Szuka chętnego, żeby świadczył później, że ma oprogramowanie tej klasy, które naprawdę funkcjonuje. W skrajnym przypadku byłby gotów dostarczyć ten program za darmo, gdybyśmy tylko uwierzyli, że za darmo jest w stanie cokolwiek zrobić. A przy tym naprawdę będzie się starał, żeby produkt dobrze funkcjonował. W końcu potrzebuje referencji, a królik doświadczalny będzie jedyną referencją.

Warto więc rozważyć ryzyko.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Królik doświadczalny

  1. Agnes pisze:

    Firmy decydując się na niestandartowe rozwiązania podejmują ryzyko, które w większości da się skalkulować, choć oczywiście zawsze jest pewien większy lub mniejszy margines nieprzewidywalności.
    Nie określałabym ich „królikami doświadczalnymi” (wyrażenie to wywołuje u mnie negatywne skojarzenia).
    Firmy te i ich zleceniobiorców nazwałabym „pionierami”, przecież wspólnie wyznaczają nowe szlaki.

    • mwi4wp pisze:

      Masz rację, ale słowo królik doświadczalny silniej pobudza do skuteczniejszych negocjacji. Poza tym podejście pionierskie kojarzy mi się z braniem całego ryzyka na siebie. A tu jest jednak trochę inaczej. Klient ponosi większe koszty związane z ryzykiem nieudanego wdrożenia, a dostawca ze zmarnowaniem czasu na wytworzenie oprogramowania. Choć oczywiście obie strony mają szansę na to, by być ponadprzeciętnie nagrodzonym za to ryzyko.

Dodaj komentarz